Na belgijskim wybrzeżu nad Morzem Północnym leży Ostenda, kiedyś niezwykle popularny kurort nadmorski, chętnie odwiedzany przez rodzinę królewską oraz arystokrację. Dzięki temu miasto zyskało miano królowej belgijskich kurortów, do dziś w szczycie sezonu przyjeżdżają tutaj rzesze turystów. Nawet na początku września wzdłuż plaży przechadzają się tutaj tłumy, a podczas naszej krótkiej wizyty nawet słońce postanowiło wyjrzeć zza chmur i pokazać Ostendę z jak najlepszej strony.
Do Ostendy dojeżdżamy z Blankenberge tramwajem Kusttram, podróż zajmuje nam około pół godziny, a przejazd kosztuje 3 EUR od osoby (bilet ważny jest 60 minut od skasowania). Wbrew nazwie tramwaju (Coastal Tram) morze zobaczyliśmy dopiero w Ostendzie, choć tory biegną wzdłuż wybrzeża.
Ostenda to kolejny kurort nadmorski, choć zdecydowanie większy niż Blankenberge, więcej tu również turystów, którzy przyjeżdżają tutaj na jednodniową wycieczkę nawet z Brukseli. Na początku towarzyszy nam deszcz, ale na poprawę humoru zawsze najlepsze są pyszne gofry z czekoladą i bitą śmietaną.
Kiedy docieramy w końcu nad morze naszym oczom ponownie ukazuje się długa i szeroka piaszczysta plaża, wzdłuż której biegnie równie długa i szeroka promenada. Wzdłuż deptaku stoją wysokie hotele, działają restauracje, kawiarnie, wypożyczalnie pojazdów dla małych i dużych. Na szczęście w dość przystępnych cenach, to jedna z ulubionych rozrywek Ali, kiedy jesteśmy nad morzem.
Na plaży nie brakuje miłośników aktywnego spędzania czasu: spacerowiczów, amatorów kitesurfingu czy gry w piłkę. W końcu po raz pierwszy tego dnia słońce wyjrzało zza gęstych chmur i zrobiło się naprawdę wakacyjnie! Aż trudno uwierzyć, że jesteśmy nad Morzem Północnym.
Z Ostendy wracamy do Brugii pociągiem, podróż zajmuje nam niecałe 15 minut, więc taka jednodniowa podróż nad morze może być świetnym urozmaiceniem podczas wycieczki do Belgii.