Planujecie trekking i zastanawiacie się, co zabrać w góry? Oto lista rzeczy, którą zabieram ze sobą na amatorskie wyprawy górskie do Włoch. Przed pierwszym wyjazdem w Alpy Bergamskie musiałem zaopatrzyć się w niemal wszystko, m.in. w nowy plecak, obuwie, namiot, czy drobny, ale jakże niezbędny sprzęt. W trakcie naszych kolejnych wyjazdów testowaliśmy różne rozwiązania, wymieniające niektóre sprzęty na te ułatwiające wspinaczkę czy zapewniające większy komfort w górach. Co warto zabrać ze sobą na górską wyprawę? Podpowiadamy!
Najważniejsza rzecz: Dobry plecak!
Decyzja była trudna, gdyż wybór plecaków na rynku jest bardzo szeroki. Zdecydowałem się sprzęt polskiego producenta, WISPORT, a dokładniej na model Quick Pack 65 (więcej o plecaku). Jego wymiary co prawda nieco przekraczają te dozwolone przez linie lotnicze, ale na szczęście tego rodzaju bagaż jest bardziej elastyczny niż walizka. Firma od lat zajmuje się wyrobem plecaków trekkingowych, militarnych, survivalowych i miejskich. Zakupiony model wykonany jest z solidnego materiału CORDURA, bardzo odpornego na przetarcia.
Plecak sam w sobie jest dość lekki i bardzo pakowny – na tę podróż mój rynsztunek ważył niemal 20 kg, ale dzięki m.in. pojemnym bocznym kieszeniom czy taśmom zewnętrznym wszystko elegancko się pomieściło. Jedyne zastrzeżenie miałem do dolnej komory, która nie rozpinała się zbyt szeroko, przez co ciężko było umieścić w niej śpiwór. Mimo sporego obciążenia plecak nosiło się wygodnie – to zasługa systemu, dzięki któremu można dopasować plecak do sylwetki i wzrostu noszącego. W dnie plecaka znajduje się pokrowiec przeciwdeszczowy, który mogłam solidnie przetestować podczas naszej wyprawy w Alpy Bergamskie. Zdał egzamin.
Namiot
Nasz nowy nabytek – dwuosobowy lekki namiot firmy Naturehike model Cloud Up 2. Namiot zamówiłem na Aliexpress, a przesyłka dotarła do mnie w ciągu 7 dni. Namiot jest naprawdę solidnie wykonany i bardzo lekki: z tropikiem i śledziami waży niecałe 1,5 kg. Jeżeli chodzi o rozmiary wewnątrz namiotu to według mnie jest to świetne rozwiązanie dla jednej osoby z dużym plecakiem. Dwie osoby z dużym bagażem mają już dość ciasno. Do namiotu została dołączona mata chroniąca podłogę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Nie mieliśmy okazji przetestować namiotu w warunkach deszczowych, ale może to i lepiej, natomiast producent deklaruje wodoodporność podłogi i tropiku na poziomie 4000 mm słupa wody.
Przydatna porada: do bagażu podręcznego nie można zabrać śledzi – mogą zostać one skonfiskowane podczas kontroli bagażu. Zamiast nich świetnie sprawdzają się plastikowe kołki do agrowłókniny.
Śpiwór
Stary wysłużony śpiwór zastąpił nowy nabytek: Fjord Nansen TOKK. Na panujące w lipcu w Alpach Bergamskich temperatury okazał się nawet zbyt ciepły. Nie była potrzebna nawet bielizna termiczna. Po skompresowaniu nie zajmował dużo miejsca, a jego waga oscylowała w okolicach 1 kg. Dobrym rozwiązaniem są elastyczne przeszycia, które nie krępują ruchów podczas spania i dają trochę swobody naszym nogom.
Mata dmuchana
W trakcie naszych wypraw w Alpy Bergamskie, jak również w polskie góry testowaliśmy różne materace i maty do spania. Na początku towarzyszył nam dmuchany materac Fjord Nansen, który miał wiele zalet (był lekki, poręczny, szybko można było go nadmuchać), ale też kilka wad, które negatywnie wpływały na komfort snu na zróżnicowanym terenie. W podróż zabieraliśmy też składaną matę Therm-a-Rest, która mogła pochwalić się znakomitą izolacją i dość dużą wygodą, jednak zajmowała zdecydowanie zbyt dużo miejsca – zawsze musiała być przytroczona do plecaka.
Campingshop zaproponował nam przetestowanie zupełnie innego rozwiązania i tak w podróż w Alpy Bergamskie wyruszyła z nami mata dmuchana KLYMIT. Pierwsze wrażenia? Niewątpliwie jej zaletą jest lekkość (niecałe 700g) oraz wymiary po spakowaniu – bez problemu zapakować ją można do mniejszego czy większego plecaka trekkingowego, gdyż zajmuje niewiele miejsca. Dostępne są różne wersje kolorystyczne mat, odpowiadające współczynnikowi izolacyjnemu. Zdecydowaliśmy się na matę KLYMIT w kolorze pomarańczowym, czyli o współczynniku R wynoszącym 5. Co to oznacza? Ten rodzaj maty sprawdzi się w każdych warunkach – zarówno w umiarkowanej temperaturze, jak i bardziej zimowych czy ekstremalnych okolicznościach.
By napompować matę, wystarczy kilkanaście dmuchnięć – według producenta od 10 do 15 wdechów. Ani nie trzeba mieć ze sobą pompki, ani poświęcać na nadmuchiwanie zbyt wiele czasu oraz energii. Komory maty mają kształt litery V i to właśnie tutaj tkwi cały sekret jej wygody. Pod wpływem ciężaru ciała powietrze rozprowadza się odpowiednio tak, by zapewnić jak największy komfort podczas snu. Zdecydowanie czuć różnicę! W dodatku specjalne pasy boczne zapobiegają zsunięciu się z maty w trakcie spania.
Matę dmuchaną KLYMIT testowaliśmy podczas tygodniowej wyprawy przez Alpy Bergamskie, gdzie pogoda wyjątkowo przez siedem dni płatała nam figle. Od słonecznych dni przez ulewny deszcz aż po chłodne noce. Ani razu nie mogliśmy jednak narzekać na niewygodę czy chłód. O ile mata KLYMIT rzeczywiście zapewnia wygodę podczas snu, to zdecydowanie mniej nadaje się do użytkowania jako siedzisko, gdy chcemy gdzieś się zatrzymać i przysiąść na dłuższą chwilę.
Palnik turystyczny
Do przygotowania posiłków wybrałem składany palnik gazowy Optimus Crux (do nabycia tutaj). Ponieważ do samolotu nie mogliśmy zabrać butli gazowej, musieliśmy takową nabyć już we Włoszech. Na szczęście niedaleko lotniska Bergamo znajduje się Decathlon, jak również świetnie zaopatrzony sklep sportowy DS Sport Specialist – jeszcze przed przyjazdem zadzwoniliśmy do tego sklepu i upewniliśmy się, że mają takie butle, które będą pasować do naszych palników. Zakupiony palnik jest nakręcany na gwint w butlach gazowych. Z ciekawostek: palnik lepiej współpracuje z butlami Primus niż Coleman. Inne jest chyba osadzenie gwintowanego krućca. W colemanie ciężko było nakręcić palnik na butle do momentu otwarcia zaworu. Korpus palnika opierał się o kołnierz butli gazowej. Po silnym dokręceniu gaz doszedł tam, gdzie trzeba.
Naczynia turystyczne
Co zabrać w góry, że przygotować posiłek? Zestaw naczyń z gąbką Terra Weekend HE Cookset Optimus (do nabycia tutaj)! Świetny garnek z przykrywką, którą można też używać jako patelni. Dodatkowo garnek wyposażony jest w dolnej części w radiator, który przyśpiesza proces gotowania i zmniejsza zapotrzebowanie na gaz.
Zestaw jest naprawdę fajnie wykonany, posiada wyraźną podziałkę i nawet po przypadkowym przypaleniu potrawy jest łatwy w doczyszczeniu. Wybrałem wersje 0,96 l, co w moim przypadku sprawdziło się wyśmienicie. Do garnka zmieściła się butla 230 g, palnik umieszczony pod wklęsłym dnem butli i od góry gąbka do mycia. Zawartość nie rysuje powierzchni garnka, a gąbka od góry powoduje że nic się nie przemieszcza. Przydała by się jakaś osłona przed wiatrem, ale odrobina kamieni też się świetnie sprawdzała.
Prowiant
Biorąc pod uwagę czekający nas wysiłek fizyczny oraz ograniczone miejsce w plecaku postanowiliśmy wypróbować jedzenie liofilizowane od dwóch producentów: LYO Food oraz Trek’n Eat (do nabycia tutaj). Z dostępnych produktów marki LYO zabraliśmy ze sobą: gulasz wieprzowy z kaszą 83g (po uwodnieniu 370 gram), schab w sosie koperkowym 77g (po uwodnieniu 370 gram) oraz kurczak tikka masala 95g (po uwodnieniu 370 gram). W menu od Trek’n Eat znalazły się: kurczak w sosie curry i ryżem 200g (po uwodnieniu 700g), Chili con Carne 180 g (po uwodnieniu 630), risotto po bałkańsku 190g gram oraz potrawka ziemniaczana z wołowiną i groszkiem 170 gram.
Był to pierwszy kontakt z tymi producentami, więc na wszelki wypadek zaopatrzyłem się w zestaw przypraw. Jak się okazało były zupełnie zbędne. Dania były smaczne i treściwe. W składzie nie znajdziemy żadnej chemii i ulepszaczy. Jednak przy dużym wysiłku fizycznym małe porcje okazały się trochę zbyt małe. Lecz wystarczyło parę kęsów suszonej wołowiny (własnoręcznie na tą okazję ususzonej), a głód zostawał zaspokojony. Zdecydowanie warto w takie posiłki zainwestować, a wybór smaków jak widać jest bardzo urozmaicony.
Oprócz tego zabraliśmy ze sobą płatki owsiane, bakalie, makarony, sosy w paczkach, własnoręcznie ususzoną wołowinę. Zapasy (m.in. pieczywo, napoje, nóż, parmezan) uzupełnialiśmy też jeszcze po przylocie do Włoch w przylotniskowym centrum handlowym.
Czołówka
Do mojego ekwipunku dołączyła także czołówka: Intensity 155 Head Torch Battery Lifesystems (do nabycia tutaj). Porządna latarka czołowa, napędzana baterią typu AA, która jest w zestawie. Jest wyposażona w 3 stopniową regulację natężenia światła oraz tryb SOS. Posiada także 2 diody dające czerwone światło. Dobry sprzęt w rozsądnej cenie.
Apteczka
Bezpieczeństwo przede wszystkim! W plecaku nie mogło zabraknąć miejsca na apteczkę, w której znalazły się m.in. leki przeciwbólowe, leki na dolegliwości żołądkowe, leki przeciwhistaminowe, płyn do odkażania ran i otarć, plastry, bandaże, maść rozgrzewająca, a także płachta termoizolacyjna NRC Rockland. Nie zapomnijcie też zabrać ze sobą kremu z filtrem – poparzenia słoneczne na pewno nie umilą Wam dalszej wędrówki.
Buty trekkingowe
Na kilkudniowy trekking trzeba zabrać nie tylko dobry placek, ale też komfortowe obuwie. W Aply Bergamskie zabrałem ze sobą buty KEEN Terghee III Mid Wp 1017787. Początkowo wydawało mi się, że są mało wygodne i nie do końca współgrają z moimi stopami. Ale jak wiadomo, pierwsze wrażenie często potrafi być mylne.
Po kilku dniach użytkowania ich jeszcze w mieście zmieniłem zdanie. A podczas wyprawy buty naprawdę pokazały, co potrafią. Pięciodniowa wędrówka od świtu do zmierzchu, wysoka temperatura, górskie potoki czy ulewne deszcze – nic nie było w stanie pokonać membrany KEEN DRY. Podeszwa o dość miękkiej charakterystyce zapewniała świetną przyczepność, nawet w niepewnym i trudnym terenie. Stopy, po całym dniu w pełnym słońcu i przy tak intensywnym wysiłku, nie nadawały sygnałów SOS. Po pokonaniu ponad 60 km w górach na stopach nie było śladu odcisków, więc śmiało mogę stwierdzić że buty spisały się na medal.
Raczki na buty
Podczas naszej pierwszej wyprawy w Alpy Bergamskie zaskoczył nas śnieg w wyższych partiach gór. Mimo wakacyjnej i wyjątkowo ciepłej aury, zalegająca jeszcze miejscami pokrywa śnieżna nie tylko utrudniła nam wędrówkę, ale też stanowiła zagrożenie. Od tamtej pory już zawsze zabieramy ze sobą raczki na buty, nawet jeśli w góry wybieramy się w lipcu czy sierpniu.
Raczki CAMP są lekkie i wyjątkowo kompaktowe. Mieszczą się nawet w kieszeni od kurtki! Mimo swoich niewielkich rozmiarów mają wytrzymałą konstrukcję ze stali nierdzewnej i zapewniają odpowiednią przyczepność w trudniejszym terenie. Ich zaletą jest łatwość zakładania i ściągania – dzięki elastycznej opasce świetnie dopasowują się do różnych rodzajów butów. Warto pamiętać, że wybierając się w góry, nawet w środku lata, musimy być przygotowani na każdą ewentualność. W rejonie Alp Bergamskich w sezonie letnim takie raczki są jak najbardziej wystarczające. Przydają się one oczywiście nie tylko w górach – korzystaliśmy z nich podczas zimowych spacerów po naszych pagórkowatych kaszubskich terenach.
Inne drobiazgi
Co jeszcze zabrać w góry? Miejsce w plecaku jest na wagę złotą, więc chcąc zminimalizować liczbę niezbędnych rzeczy postawiliśmy na takie, które są wielofunkcyjne, np. płyn myjący do skóry, tkanin i innych przedmiotów Wilderness Wash with Citronella o pojemności 89 ml. Przyjemny zapach z dodatkiem drzewa sandałowego dawał poczucie świeżości i zabijał brzydkie zapachy. Bardzo wydajny i w dodatku biodegradowalny, więc możemy go używać bez obaw o środowisko.
Przed wyjazdem zaopatrzyłem się również w bukłak na wodę oraz dmuchaną poduszkę pod głowę (o bardzo niewielkim rozmiarach). Nie jest to rzecz niezbędna, ale w podróż zabrałem ze sobą lustrzankę z dwoma obiektywami – razem z torbą zajmowała dość sporo miejsca w plecaku, dodając też niemal 2 kg do ekwipunku. I jeszcze podręczny statyw do aparatu. Czego się nie robi dla tych kilku pięknych ujęć. Zapakowałem również powerbank o dość dużej pojemności, dzięki któremu mogłem naładować telefon. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą też worków na śmieci, by inni, którzy przyjdą po Was też mogli cieszyć się pięknymi widokami.
W drobniejszy, ale nie mniej ważny sprzęt: palnik oraz naczynia turystyczne, jedzenie liofilizowane, czołówkę, płyn wielofunkcyjny zaopatrzyliśmy się w sklepie Campingshop. Polecamy! Zakupiony ekwipunek sprawdził się podczas naszej wyprawy w Alpy, a nieoceniona okazała się również pomoc sprzedawców przy wyborze kolejnych elementów wyprawki. A my mamy dla Was rabat na zakupy w Campingshop: na hasło WSZEDOBYLSCY18 dostaniecie 10% zniżki (na zakupy powyżej 100 PLN).